Bajka
Czy to cień przeleciał? Mignęła jasna, sylwetka smukłych skrzydeł pośród drzew. Po chwili siedziała już na oparciu krzesła uplecionego z wiklinowych gałęzi. Sercowata głowa wtulona w skrzydło poprawiała jeszcze każde zmierzwione pióro po locie. Mrugnęła ostatni raz wodząc czarnymi oczami. Po chwili była znów w swojej postaci, znów w całkowitej ciemności. Płomykówka odleciała bezszelestnie, wydając tylko krótki okrzyk.
Ja Tobie dziękuję Kochanieńka. Za pożyczenie oczu! I skrzydeł! – zawołała stara w ślad za ptakiem – Inaczej skąd bym wiedziała, gdzie i komu pomóc, jaka bieda gdzie? – mamrotała do siebie.
Krzątała się po swojej skromnej chatce, porządkowała zioła, pudełeczka, naczyńka przeróżne. Do tego oczy jej nie były potrzebne. Znała każdą roślinę, każde zwierzę czy grzyb, wiedziała co daje, jak działa. Ze swoich nocnych wypraw w sowim ciele wiedziała czego kto potrzebuje. A to się paskudne rany sączyły po zacięciu przy pracy w polu, a to zmogła gorączka, czy smutki takie, że żyć się odechciewało. Jaga widziała to wszystko. Wiedziała, że może pomóc, to przecież pomoże. A to we śnie przyjdzie jako piękna wróżka czy anioł, jak zioła, które leżą na progu używać, a to jak szemranie strumyka pieśń zanuci i słowa młodym dziewczynom podrzuci. Same będą wiedziały co z nimi zrobić.
Las sam mówił, uczył ją – kiedy najlepsze działanie i na co. Bo las wie. Las mądry jest, las chce przekazać swoją wiedzę, tylko trzeba słuchać. A słuchać Jaga umiała najlepiej. I lasu, i ziół, i zwierząt, i ludzi, choć oni ją odrzucili. Zazdrośni, zapatrzeni w siebie, targani lękami bali się siły, którą dawała, którą dawał las. Właśnie przez to słuchanie uciekła. Nie widziała odkąd pamięta, a pamięć jej sięga daleko, dużo dalej niż można sądzić. Była niezdarą, pośmiewiskiem, małą zastraszoną dziewczynką. Uciekała w las, czasem wychodziła, chciała pomagać, wkupić się w łaski, ale jakoś źle to wszystko szło. Las stawał się jej domem, a tam, nikt nie wymagał. Las nasłuchiwał. Jaga też nasłuchiwała. Słyszała śpiew ptaków, kroki saren i łani z młodymi, szemranie strumyka. To, co każdy mógł usłyszeć. Ale ona słyszała więcej. Coraz więcej. Słyszała bicie wszystkich serc, słyszała tętno lasu. Słyszała wszystko takim, jakie było. W swojej prawdzie, bez ocen, bez porównań, z pokorą i miłością. Takie słuchanie obudziło w niej ducha dzikiej kobiety, ducha matki ziemii. I dało jej moc widzenia, jakiej nie miała żadna istota. Jaga słyszała wilczycę, a słyszała ją tak, że wilcza matka brała jej duszę i pokazywała las swoimi oczami, bo też miłości Jagi chciała doświadczyć. I tak las przeniknął ją, a ona las. Rośliny same dawały jej siłę, żeby mogła je połączyć w napój uzdrawiający inne życie. Widziała las każdą jego cząstką, każdymi oczami. Widziała ludzi w lesie, wiedziała, że nie może im pomóc, że oni sami mogą zacząć słuchać siebie, ale mogła ulżyć w ich ciężkich zmaganiach. Dlaczego pomagała? Bo każde życie było jej cząstką. Tak jak uczyła się te cząstki zachowywać, tak i uczyła się je żegnać, ale i witać na świecie. Bo takie jest prawo koła życia – pełne pożegnań i powitań. To słyszała Jaga i o tym plotła pieśni śpiewane przez ptaki i ludzi, tkane przez pająki, przekazywane korzeniami drzew.
Idź do lasu – znajdź ducha Jagi, patrzy na Ciebie milionami oczu, śpiewa pieśni pocierając skrzydła pasikonika na łące, słucha z miłością i troską, czego Ci potrzeba. A wieczorem, gdy w ciemności usłyszysz krzyk i zobaczysz sercowatą głowę białego ptaka, posłuchaj czy echo nie niesie słów “dziękuję Kochanieńka”, czy zioła które rosną gdzieś na progu nie są tymi najlepiej dobranymi dla Ciebie, pełnymi tej pierwotnej mądrości i miłości, która rodzi i odprowadza do śmierci, która toczy koło życia.